Nov
5
Cały pomysł z Celicą wziął się przez moją słabość do „Japończyków”. Mój pierwszy był naznaczony symbolem marki trzech diamentów. 16-to letni Galant, bo o nim mowa, przez dwa lata użytkowania urzekł mnie swoją duszą. Był drogi w utrzymaniu, leciwy, ale nie do zabicia. Dlatego, kiedy ostatecznie przyszła pora na zmianę, zwróciłem się w stronę oferty samochodów z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Było to już blisko trzy lata temu, szukałem samochodu poniżej 10 lat, więc część innych kultowych aut odpadała. Z Celicami było o tyle ciężko, że znaczna ich część jest sprowadzana z Niemiec, wyklepana nawet po poważnych kolizjach i sprzedawana jako bezwypadkowa. Sprawdzałem z kolegą znającym się na rzeczy kilka egzemplarzy, ale wszystkie miały dyskwalifikujące je wady. Trwało to chyba pół roku i kiedy miałem się już poddać, znalazłem ciekawą ofertę w niezłej cenie. Pojechaliśmy, sprawdziliśmy… i była moja. Mimo, że wszystko skończyło się 1 kwietnia, to na szczęście nie okazało się prima aprilis.
Z początku miałem obiekcje, że czerwona, ale do tego akurat przekonałem się w kilka dni. Dzięki takiemu lakierowi samochód super się prezentuje i wyróżnia na ulicy. Tam nikogo nie obchodzi co masz pod maską, liczy się wygląd. On naprawdę przykuwa uwagę.
Prawdziwe piękno Celicki kryje się „pod maską”. Ten egzemplarz ma silnik 1.8 VVTI 143KM, a więc jest to słabsza wersja VII generacji. Mała waga samochodu, niskie zawieszenie i szerokie, pewne osadzenie na jezdni zapewniają niesamowite wrażenia z jazdy. Jeżdżąc wcześniej czterodrzwiowym salonem na kółkach miałem obawy, czy teraz nie będę się czuł jakbym jeździł na podłodze. To były zdecydowanie zbędne obawy. Kierowca ma wygodną pozycję, z której widoczność tego co się dzieje wokół samochodu jest naprawdę dobra.
Jazda Celicą to dla mnie sama przyjemność. Auto prowadzi się dynamicznie, jest zrywne i bardzo dobrze reaguje na polecenia kierownicy. Redukcja i gaz dają pewność sprawnego wyprzedzania i dobrej dynamiki jazdy.
Nie zmieniałem zbyt wiele w swojej Celice. Kiedy ją kupowałem miała na liczniku przejechanych 145 tys. kilometrów. Jak na dziewięcioletni samochód nie jest zatrważająca ilość, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że moje poprzednie auto w osiemnaście lat zrobiło tych kilometrów 400 tys. Jednak Celica odwiedziła z poprzednim właścicielem np. Chorwację, co generalnie odbiło się na stanie jej lakieru. Był on w kilku miejscach nieco „wydziubany” drobnymi kamyczkami. Nic na co by nie mógł zaradzić porządny lakiernik. Wymieniłem hamulce, „odświeżyłem” elementy zawieszenia zastane po kilku miesiącach zimowania bez jeżdżenia (przed tym jak ją kupiłem), wyprałem strasznie zaniedbane wnętrze i… jeżdżę. Dopieszczam ją regularnymi przeglądami, ale jak przystało na zadbanego Japończyka – to bardziej formalność, kwestia konserwacji i utrzymania dobrego stanu auta.
Kilka razy usłyszałem od koleżanek pytanie „czy traktuję Celicę jako jego, czy jako ją?” i czy moja Celica ma jakieś imię. Pomijając lekkie rozbawienie z jakim traktuję takie kwestie, to ten samochód bardzo kojarzy mi się z bohaterką serii Prince of Persia, a konkretnie jej odsłony z 2008 roku, której imię jest niezwykle podobne do nazwy samochodu. Może dlatego bliżej mi, aby postrzegać moją Toyotę w bardziej sfeminizowany sposób 😉
Podsumowując mogę powiedzieć, że to świetny samochód. Na nasze polskie drogi mocy w nim w sam raz, dobrze się go prowadzi, dla młodego człowieka wygodny i jadąc z dziewczyną nad morze na tydzień spokojnie wszystkie bagaże zmieszczą się do bagażnika. Oczywiście są samochody bardziej ekonomiczne, ale spalanie w mieście na poziomie 10,5l/100km, a w trasie około 7l/100km, to moim zdaniem bardzo dobry wynik dla tego typu auta. Przy „wesołej” jeździe pewno paliłby więcej, ale ja nie mam specjalnie ciężkiej nogi i mimo raczej szybkiej jazdy, nie szaleję po drogach kiedy nie ma do tego warunków. Oprócz fajnych właściwości jezdnych, samochód ten po prostu bardzo wdzięcznie się prezentuje, a czerwień tylko dodaje mu wdzięku. Czego można chcieć więcej? 🙂
PS Podziękowania dla Teresy za cierpliwość, Pawła za godziny spędzone na myjni, Andrzeja za dogranie całego tematu, ściągnięcie masy sprzętu i wszystkie pozostałe sztuczki magiczne oraz Jacka za pomoc i video, które może pojawi się szybciej, niż za 3 lata 😛
Tweet |